ślejszym może związku z wielką zagadką naszego przeznaczenia i naszego bytu, niż zagadnienie naszych wnętrznych namiętności i niż to co je wzbudza, choćbyśmy je zgłębiali z największą usilnością i wytrwaniem.
Nie chcąc przeciążać tej książki balastem faktów, pominę również ów przedziwny instynkt, który skłania pszczoły czasem do zwężenia i niszczenia części skrajnych gotowych plastrów, w wypadku, gdy chcą je przydłużyć, lub poszerzyć. Przyzna chyba każdy, że burzenie w celu rekonstrukcji, odrabianie tego, co się zrobiło, by wykonać robotę lepiej i regularniej, jest to coś więcej chyba nad zdwojenie ślepego instynktu konstrukcyjnego. Pomijam również nader ciekawe próby, przy których pomocy, zmuszano pszczoły do robienia plastrów okrągłych, owalnych, rurkowatych, lub dziwacznemi obrzeżonych konturami, pominę również niesłychanie ciekawe komórki, rozszerzone górą po wypukłej, a zwężone górą po wklęsłej stronie plastra zgiętego, do którego budowy zostały zmuszone.
Zanim jednak skończymy z tym tematem, zatrzymajmy się bodaj na chwilę nad dziwnem porozumieniem i niejako umową tajemną, konieczną w momencie drążenia w wosku komórek