mów. Zobaczył to bezlitośnie niezmordowane i nieużyteczne w gruncie chodzenie pełne zapału, bezsenność, wśród której żyją pszczoły, z wyjątkiem snu w kolebkach, nad którym czyha już mus zbudzenia się i pracy jutrzejszej, nawet niemożność spoczynku pośmiertnego w ulu, lub chorowania tam, gdyż organizacja jego nie uznaje ani szpitala, ani cmentarza. Człowiek ten patrzył długo, uważnie, a gdy minęło pierwsze zdziwienie, odwrócił oczy z wyrazem przerażenia i głębokiego smutku.
I rzeczywiście, mimo pierwszego wrażenia wesołości i ruchu, mimo wspomnień przecudnych dni wiosny, mimo skarbów drogocennych, jakie lato zawarło w tej przedziwnej szkatułce, mimo rozgwaru i wrzenia upojnego, które przypomina kwiaty, płynącą wodę, lazur nieba, dostatek, spokój, piękno i szczęście, słowem pod wszystkiemi temi, zewnętrznemi rozkoszami dostrzega oko człowieka, patrzącego głębiej, obraz tak smutny, jakiego chyba niema na świecie. Ale ci ślepcy, którzy, patrząc na rzeczy, widzą je jeno przez mgłę pozoru, na widok tych ofiar niewinnych, domyślają się, że żałować ich należy. Nietylko ich samych, o, wiemy dobrze, że i nasz los jest podobny ich losowi, że są one jeno marnym i niepełnym kształtem owej siły i nam niepojętej, tej samej potężnej siły, która nas ożywia i pożera zarazem.
Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/160
Ta strona została skorygowana.