Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/23

Ta strona została skorygowana.

do zmroku z gorączkowym pobrzękiem pospiechu, osnutych falą zapachów. Słyszałem tutaj muzyczny i zrozumiały pogłos duszy, radującej się pięknem i pracą. Uczyłem się tutaj, w szkole pszczół, czem się zajmuje wszechpotężna natura i jak tworzy, poznawałem związek nierozerwalny wszystkich trzech królestw, patrzyłem na nieustanne organizowanie życia, zgłębiałem sens moralny usilnej i bezosobistej pracy. I jeszcze coś lepszego nad to odczuwałem, oto rozkosz, nieco wstydliwą, odpoczynku. Podkreślało ją, że tak rzekę, owo furkotanie błyskawicznie szybkie maleńkich skrzydełek i tonąłem w nieuchwytnem niemal użyciu, jakie dają płynące falą nieprzerwaną dni, wirujące, jakby w przestrzeni, na własnej osi, gdy pamięć nie chwyta nic określonego, jeno patrzy w jakiś dziwnie przejrzysty pusty sferoid, bez wpomnień, niby szczęście, wolne od wszelkich przyćmień ziemskich.

V.

W celu unaocznienia w formie najprostszej rocznych dziejów ula, weźmiemy pod uwagę jeden z nich, budzący się o wiośnie do pracy, i przejdziemy kolejno w naturalnym porządku wszystkie wielkie epizody życia pszczoły, a mianowicie: tworzenie się roju i wyrajanie się go, organizację nowego państwa, narodziny, walki i lot miłosny mło-