naprzykład owa dziwna tajemnica krzyżowania, nawet w wieczności gatunku, czy życia, w planie natury, gdybyśmy nie docierali do skutków i najdalszych konsekwencyj tego tłumaczenia, do przedłużania piękna i dostojeństwa w sferze niepoznawalności.
Coprawda mylą się oni w formie, czy tonie barwy tej prawdy, ale czynią nierównie lepiej od tych, którzy łudzą się, że dzierżą ją całą w ręku, albowiem żyją ciągle pod jej wrażeniem i w jej atmosferze. Są przygotowani na jej przyjęcie, istnieje w nich przytułek gościnniejszy dla tej, która się ma zjawić, a jeśli jej nie dostrzegają, kierują przynajmniej spojrzenie ku temu osiedlu piękna i dostojeństwa, gdzie jej szukać zbawienną jest rzeczą, gdzie, być może, przebywa.
Nie znamy celu przyrody, będącego dla nas prawdą, dominującą nad wszystkiemi innemi. Ale przez samą miłość tejże prawdy, w celu zachowania w duszy zapału i gorliwości szukania jej, koniecznem jest, byśmy wierzyli, iż jest wielką. Jeśli pewnego dnia poznamy, żeśmy kroczyli fałszywą drogą, że prawda ta jest marna, utkana ze sprzeczności, to odkrycie swe zawdzięczać będziemy właśnie temu zapałowi, którym nas przepoiła rzekoma jej wielkość, a wówczas sama owa nikczemność tej prawdy, o ile ją stwierdzimy, nauczy nas, co czynić mamy dalej.
Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/235
Ta strona została skorygowana.