żyściej administrowane. W kilka dni potem urządzają pogrom republiki mniejsze i uboższe. Same tylko szczepy podupadłe i nieliczne, posiadające królowę starą i niemal bezpłodną już, tolerują samców, aż do zaczątków zimy, nie chcąc się wyrzec nadziei zapłodnienia młodej królowej, która może się jeszcze narodzić. Nieuniknioną jest nędza, a nawet klęska ulów takich i najczęściej wszystkie pszczoły razem, robotnice, matka i trutnie skupiają się w jedną masę spoistą i giną z głodu w ciemnym ulu przed pierwszemi śniegami.
Po egzekucji leniów praca w republice dostatniej i silnej rozpoczyna się na nowo, ale gorliwość zmniejsza się stopniowo, gdyż kwiatów coraz to mniej i zaczyna braknąć soku i pyłku. Przeminął czas wielkich świąt, dramatów i wielkich namiętności. Sen ogarnia zwolna wielkie, zbiorowe ciało, przetkane dziesiątkami tysięcy dusz, przedziwny stwór bezsenny, przez całe lato żywiący się nektarem kwiatów i rosą, wspaniała republika z czasu pogodnych dni lipcowych zasypia, zwalnia się tętno jej życia, słabnie oddech, przeciążony wonią, zamiera i ustaje całkiem. W skrytkach rezerwowych zgromadzono ostatni miód jesienny, jako ostateczny zapas na zimę, a komórki zamyka nienaruszalna, woskowa pieczęć.
Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/255
Ta strona została skorygowana.