luźnych indywiduów, to tłum samotników. Nie mają praw rządzących i nie wykonywają wspólnej pracy. Każda zupełnie izolowana pośród tłumu buduje mieszkanie dla samej siebie, nie troszcząc się o sąsiadów. Jest to, powiada Perez, aglomerat indywiduów o tych samych upodobaniach i tem samem uzdolnieniu, zebranych w jednem miejscu, a zasada „każdy sobie” przeprowadzona jest z całą ścisłością. Przypominają rój ula jedynie przez to, że jest ich dużo razem i że pracują z gorliwością wielką. Takie nagromadzenie jednostek jest jeno wynikiem ich znacznej liczby i jednego i tego samego miejsca zamieszkania.
Ale już u kuzynek grabarek (dasypodes) zwanych panurgami, przebłyska znagła mały płomyczek światła i spostrzegamy narodziny nowego uczucia, sprzęgającego ów przypadkowy, luźny aglomerat. Gromadzą się, jak poprzednie i każda wykopuje dla siebie podziemną kryjówkę, ale wspólnym jest już otwór wejściowy w ziemi i kurytarz, wiodący z powierzchni do każdej, pojedyńczej komórki. — Tak to — dodaje Perez — gdy idzie o budowę komórek, każda zachowuje się, jakby była sama, wszystkie jednak korzystają z galerji głównej i wszystkie korzystają z pracy jednej, oszczędzając sobie trudu i czasu na kopanie osobnych dojść do każdej komórki. Byłoby rzeczą bardzo ciekawą zbadać, czy sama
Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/289
Ta strona została skorygowana.