specyficzną i nieomylną oznaką obecności królowej i normalnego toku życia.
Mamy tysiące przykładów tego przywiązania i tego zupełnego poświęcenia się robotnic dla królowej. W każdej katastrofie, jaka dotyka republikę, czy ul spadnie, lub przewrócony zostanie, czy to samo zdarzy się plastrom, czy oddziała niwecząco nieświadomość, lub brutalność człowieka, mróz, głód, lub zaraza powali cały lud, zawsze niemal ocaloną zostaje królowa i odnaleźć ją można żywą pod zwłokami wiernych do śmierci córek. Wszystkie ją chronią, ułatwiają jej ucieczkę, czynią ze swych ciał zasiek, schronisko, chowają dla niej żywność najlepszą, ostatnie nawet krople miodu. Dopóki ona żyje, bez względu na rozmiary katastrofy, zwątpienie nie ogarnia państwa „dziewiczych zbieraczek nektaru.” Choćbyśmy dwadzieścia razy, raz po razu łamali plastry, zabierali im potomstwo, pozbawiali żywności, nie zdołamy przywieść ich do rozpaczy i pozbawić wiary w przyszłość. Zdziesiątkowane, ogłodzone, zredukowane do garstki, mogącej ledwo ukryć królowę przed okiem wroga, na nowo biorą się do dzieła, imają się nowych sposobów, mogących odtworzyć kolonję, zadość czynią naj-