Strona:Maurycy Maeterlinck - Aglawena i Selizetta.djvu/15

Ta strona została przepisana.

i Selizetty szczęście zależne od tego, co jest najlepszego w naszych duszach. Nie będziemy mieli innej troski po nad tę, aby się stać, ile to w naszej mocy, pięknymi, aby się przez to kochać tembardziej we troje i stać się dobrymi przez naszą miłość. Tyle roztoczymy piękna w sobie i dookoła siebie, że nie pozostanie już miejsca na nieszczęście i smutek; a jeśli mimo wszystko one zechcą wejść pomiędzy nas, to nim do drzwi naszych ośmielą się zapukać, będą musiały stać się także pięknemi...”

(Drzwi się otwierają. Wchodzi mała Yssalina).

Issalina. Mam klucz siostrzyczko, mam klucz!
Meleander. Jaki klucz?
Selizetta. Klucz od dawnej latarni morskiej.
Meleander. Myślałem, że zgubiony.
Selizetta. Kazałam zrobić nowy.
Meleander. Chciałbym, abyś ten zgubiła także...
Selizetta (przyglądając się kluczowi). Oh! Jakiż on wielki! Nie jest podobny do tego, który zgubiłam...
Yssalina. Byłam, siostrzyczko, gdy go próbowano... Otworzyli trzy razy, potem zamknęli napowrót... Lepiej otwiera, niż ten dawny, taki zardzewiały... Ale, gdy zamykano po raz ostatni, ledwie było można utrzymać drzwi, tak wiatr je wypychał z tamtej strony... Wielki dziś wiatr wieje. Słychać, jak mewy krzyczą, latając wkoło wieży, i gołębie także... One jeszcze nie śpią...
Selizetta. One mnie szukają. Nie widziały mnie tam na górze już od dwóch tygodni. Pójdę do nich jutro.
Yssalina. Ze mną, siostrzyczko?
Selizetta. Tak, jeżeli pójdziesz spać zaraz; piastunka czeka na ciebie... (Yssalina wychodzi). Czy ona piękna?