Strona:Maurycy Maeterlinck - Aglawena i Selizetta.djvu/22

Ta strona została przepisana.

wszystko milknie i zdaje się, doprawdy, że się czegoś oczekuje.
Aglawena. Czeka się w istocie, aby milczenie mówiło...
Meleander. Co ci ono mówi?
Aglawena. Gdyby powiedzieć było można, Meleandrze, to, co ono mówi, przestałoby być milczeniem... Wymawialiśmy dotąd słowa prawie niepotrzebne, słowa, któreby wszyscy mogli odnaleźć, a jednak czyż nie jesteśmy spokojni i czy nie wiemy, że powiedzieliśmy sobie rzeczy, które są warte daleko więcej, niźli słowa nasze? Wymieniliśmy pomiędzy sobą drobne, nieśmiałe wyrazy, które sobie obcy mówią przy spotkaniu, a jednak któż wie o wszystkiem, co się odbyło między trojgiem nas przed chwilą, i czy wszystko, co ma nas spotkać, nie rozstrzygnęło się przez jeden z tych wyrazów... Czy jest przeznaczenie, którego nie potrąciły nigdy słowa? Lecz ze wszystkiego, co nam milczenie przepowiedziało, wiem to jedno, że będę kochała Selizettę, jak siostrzyczkę... Tem ono rozbrzmiewało w całej duszy mojej, od pierwszego kroku, który zrobiłam w tym pokoju; i jestto jedyny głos, który słyszałam wyraźnie...

(Przyciągając ku sobie Selizettę)

Dlaczego, Selizetto, tak trzeba cię kochać, i dlaczego mimowoli płakać trzeba, gdy się ciebie całuje?

(Przeciągły pocałunek)

Chodź i ty, Meleandrze...

(Całuje go także)

Może tego pocałunku oczekiwaliśmy wszyscy; będzie on pieczęcią, która zamknie na noc nasze milczenie.

(Wychodzą)