Strona:Maurycy Maeterlinck - Aglawena i Selizetta.djvu/31

Ta strona została przepisana.

jest piąkna... jest piękna, gdy jest tak blada... Zdawałoby się, że się zlewa ze światłem księżyca... Nie trzeba jej budzić nagle... mogłaby się przestraszyć i wpaść do studni...

(Pochylając się ostrożnie).

Aglaweno... Aglaweno...
Aglawena (budząc się). Ah! jasno...
Selizetta. Uważaj... jesteś nad samym brzegiem... Nie odwracaj się... mogłabyś dostać zawrotu głowy...
Aglawena. Gdzie jestem?
Selizetta. Nad zbiornikami słodkiej wody pałacu... Nie wiedziałaś o tem? przyszłaś tu sama? Trzeba było uważać, to miejsce niebezpieczne...
Aglawena. Nie wiedziałam o tem... było ciemno, zobaczyłam szpaler z bukszpanami i ławkę... Byłam smutna i byłam zmęczona..
Selizetta. Czy ci zimno? Zapnij więc płaszcz...
Aglawena. Co to za płaszcz? Czy to twój, Selizetto? Toś ty mię okryła, gdy spałam? Lecz to tobie właśnie zimno.. Chodź, abym cię także okryła.. Drżysz bardziej, niż ja...

(Odwracając się).

Oh! widzę.. Teraz, gdy księżyc świeci, widzę, jak woda lśni między dwoma murami... Gdybym zrobiła jedno poruszenie... I to ty...

(Patrzy długo na Selizettę i całuje ją).

Selizetto...
Selizetta. Nie pozostawajmy tutaj... To przybytek febry...
Aglawena. Nie trzeba nigdy chwil takich uprzedzać, Selizetto... One nie wracają powtórnie... Widziałam duszę twoją, Selizetto, gdyż kochałaś mię przed chwilą wbrew własnej woli...