Strona:Maurycy Maeterlinck - Aglawena i Selizetta.djvu/37

Ta strona została przepisana.

Selizetta. Wtedy dopiero, Aglaweno, byłabym nieszczęśliwa.
Aglawena. Może, Selizetto.
Selizetta. Och! Zaczynam cię tak kochać, tak kochać, Aglaweno!
Aglawena. Ja cię już oddawna kocham, Selizetto...
Selizetta. Ja nie; nie kochałam cię, gdy cię pierwszy raz zobaczyłam. A potem jednak kochałam cię... Przez chwilę chciałam coś bardzo złego... och! coś bardzo złego!... Ale nie wiedziałam, żeś ty taka... Byłabym gorszą, gdybym była na twojem miejscu...
Aglawena. Nie, nie, moja biedna Selizetto... W samej głębi tybyś złą nie była, lecz nie wiedziałabyś, jak można być dobrą, będąc nieszczęśliwą... Myślałabyś, że twoim obowiązkiem jest być złą, dlatego, że nie miałaś odwagi być dobrą... Życzymy wszystkich cierpień tym, którzy nas dotkną, lecz gdy ich najmniejsze zło spotka, chciałoby się im oddać całe swoje szczęście, aby już nie płakali... Lecz dlaczego nie kochać ich, zanim będą nieszczęśliwi?... I nie omyli się ten, którego miłość wyprzedzi nieszczęście, gdyż niema na tym świecie istoty, któraby do końca była szczęśliwą...
Selizetta. Chciałabym raz jeszcze cię pocałować, Aglaweno... To dziwne: z początku nie mogłam cię całować... Och! bałam się twoich ust... sama nie wiem dlaczego.. a teraz... Czy on cię często całuje?
Aglawena. On? Selizetta. Tak.
Aglawena. Tak, Selizetto, i ja go także całuję.
Selizetta. Dlaczego?
Aglawena. Bo są rzeczy, które można sobie powiedzieć tylko w pocałunku... Bo może najgłębsze i naj-