Strona:Maurycy Maeterlinck - Aglawena i Selizetta.djvu/48

Ta strona została przepisana.

Aglawena. Ona tu była, jestem tego pewną; i cały pokój zdaje się oczekiwać jej powrotu... Patrz na te drobne przybory do roboty, które pozostawiła na oknie... motki jedwabiu, nici złote i srebrne, perły i kamienie...
Meleander. A oto jej obrączka, gdzie nasze imiona wyryte... Tu fijołki, a oto jej chusteczka...

(Bierze chusteczkę i wstrząsa się, dotykając jej).

Ach!
Aglawena. Co tam?
Meleander (podając jej chusteczkę). Weź...
Aglawena. Ach!
Meleander. Zachowała dla nas ciepło od jej łez palących...
Aglawena. Widzisz więc, Meleandrze... Gdy ona nic nie mówi — wszystkie te najmniejsze rzeczy mówić zaczynają, że już czas...

(Biorąc chusteczkę).

Daj mi ją, Meleandrze... tego biednego małego świadka wszystkiego, co ukrywają przed nami. Musiałabym nie żyć, aby cię nie rozumieć.
Meleander Aglaweno!...

(Chce ją pocałować).

Aglawena. Nie całuj mnie dzisiaj.. kochaj ją bardzo, Meleandrze... Jestem smutna i szczęśliwa zarazem z tego, że ona tak cierpi, stając się coraz piękniejszą.
Meleander. Ja nie wiem, czemu wierzyć, Aglaweno... Chwilami zgaje mi się, że kocham ją prawie tyle, co ciebie — a czasem znów, że ją kocham więcej, gdyż dalszą jest odemnie i bardziej niezrozumiałą.. A potem, gdy cię znów ujrzę, naokoło niej wszystko znika; już jej nie widzę... a jednak, gdybym ją utracił nazawsze, nie mógłbym nigdy pocałować cię bez smutku...