Strona:Maurycy Maeterlinck - Aglawena i Selizetta.djvu/49

Ta strona została przepisana.

Aglawena. Wiem dobrze, że ją kochasz, Meleandrze, i dlatego-to trzeba, abym odeszła.
Meleander. Lecz ja mogę ją kochać w tobie tylko, Aglaweno, i gdy będziesz daleko, już jej kochać nie będę...
Aglawena. Wiem dobrze, że ją kochasz, Meleandrze, i tak wiem o tem, że nie mogłam powstrzymać się nieraz, aby biednej małej nie zazdrościć twojej miłości... Nie trzeba, żebyś sądził, że jestem doskonałą... Jeśli Selizetta nie jest już tem, czem się być wydawała — ja zmieniłam się także, żyjąc pośród was... Przybyłam tutaj mądrzejszy, niż nią być trzeba, byłam przekonaną, że piękno nie powinno się troszczyć o łzy, których się staje przyczyną, i wierzyłam, że jedynym przewodnikiem dobroci jest mądrość... Ale teraz poznałam, że nie trzeba, aby dobroć była mądrą; lepiej, żeby była ludzką i ograniczoną... Myślałam, że jestem najpiękniejszą z kobiet; a teraz poznałam, że najmniejsze stworzenia są tak piękne, jak ja, i nie wiedzą o tem, że są piękne... Gdy patrzę na Selizettę, co chwila zapytuję siebie, czy wszystko to, co ona robi poomacku, w swojej duszy dziecięcej, nie jest większem i tysiące tysięcy razy czystszem od wszystkiego, co jabym uczyniła... Ona mi się zdaje niewypowiedzianie piękną, Meleandrze, gdy to rozważam w sobie samej... Dość jej się schylić, aby znaleźć w swem sercu niesłychane skarby, i ona je przynosi w darze ze drżeniem, jak mała niewidoma, która nie wie o tem, że jej obie ręce są pełne klejnotów i pereł...
Meleander. To dziwne, Aglaweno... Gdy mówisz mi o niej, jesteś jedyną, którą wtedy uwielbiam i kocham jeszcze bardziej. Nic na świecie nie może sprawić, aby wszystko, co mówisz o niej dobrego, nie zwró-