stota rzeczy, i mylą się zawsze ci, którzy chcą walczyć z tero, co jest proste... Kto wie, dla jakich powodów spotkaliśmy się wtedy, gdy już było zapóźno, i kto ośmieliłby się powiedzieć, że przeznaczenie nie jest Opatrznością... Twojej to i mojej duszy słucham tylko dzisiaj, i wszystko, cobyśmy powiedzieli, nie zmieniłoby tego, co one — czuję — postanawiają z prostotą w głębi nas samych... Jesteśmy tak mądrzy w tej chwili, mój biedny Meleandrze, że ci, którzyby nas słyszeli przypadkiem, odeszliby, mówiąc: „Oni się kochają bardzo zimno, lub nie wiedzą, co to jest miłość prawdziwa”; bo my się kochamy tam, gdzie kochankowie jednej doby nie marzą nawet o miłości...
Meleander (obejmując ją). Kocham cię, Aglaweno moja, i tu zaiste kocha się najlepiej...
Aglawena (obejmując go z kolei). Kocham cię, Meleandrze, i tu zaiste kocha się nazawsze...
Meleander. A teraz, czy pomyślałaś, Aglaweno moja, czem będzie nasze życie, gdy będziemy nawzajem rozłączeni, i że z naszej wielkiej miłości pozosta nie tylko drobne wspomnienie, które musi się zmniejszać, jak każde wspomnienia? Co będę tu robił za rok? Co ty będziesz tam za rok robiła?... Będziemy dręczyli się dni i miesiące, w próżni ku sobie wyciągając ramiona.. Niestety! moja Aglaweno, ja nie chcę płakać, i gdy się o tem trochę pomyśli, chciałoby się całować, aż póki serce nie pęknie... Choćbyśmy sobie mówili, że kochamy się ponad wszystkie lata, morza i lasy, które staną pomiędzy nami, za wiele w naszem biednem życiu jest takich chwil, gdy najsłodsze wspomnienie nie może ukoić zbyt długiej rozłąki.
Aglawena. Wiem o tem dobrze, Meleandrze, że to