Strona:Maurycy Maeterlinck - Aglawena i Selizetta.djvu/65

Ta strona została przepisana.

Aglawena. Czy to klucz od wieży, ten duży złoty klucz, którym się bawisz?
Selizetta. Ależ tak. Czy pamiętasz, on upad! tego dnia, w którym przyjechałaś?...
Aglawena. Zechciej mi go dać...
Selizetta. Dać ci go?... Po co?
Aglawena. Chciałabym go zatrzymać aż do dnia mego wyjazdu...
Selizetta. Pocóżto, Aglaweno?
Aglawena. Nie wiem dobrze... Nie wchodź już tam na górę, aż po moim wyjeździe, Selizetto, i nie zajmuj się już ptakiem o zielonych skrzydłach... Miałam zły sen, w który on był wmieszany...
Selizetta. Oto jest, Aglaweno... Nie chodzi mi o niego... On ciężki, Aglaweno...
Aglawena. W istocie, ciężki.
Selizetta. Pocałuj mnie, Aglaweno... Czy ci zrobiłam przykrość?...
Aglawena. Nie; dotąd nie zrobiłaś przykrości nikomu... Twoje oczy pełne łez...
Selizetta. To dlatego, że patrzałam na słońce, całując cię, Aglaweno... Pocałuj mnie jeszcze... Pójdę zobaczyć się z Meleandrem; powiedział mi, że wstanie wcześnie... Dowidzenia!
Aglawena (powoli). Dowidzenia!...

(Selizetta wychodzi. Aglawena czeka, by Selizetta nieco się oddaliła; potem, zbliżywszy się do brzegu tarasu, ogląda chwilę zloty klucz i nagle rzuca go daleko w morze. Następnie równie wychodzi).