bez samozaprzeczenia, bez samozatamowania własnego źródła. Cóż tedy ma być przewodnikiem naszym po wyżach, gdzie zaczyna się sfera cnót nieutylitarnych?
Zobaczymy zaraz, czy możliwą jest odpowiedź na to pytanie. Przypuściwszy nawet jednak, że poza nizinnemi rozłogami moralności racjonalistycznej niema zgoła i nie podobna znaleść przewodnika, nie musimy tem samem niepokoić się przyszłością moralności ludzkiej. Człowiek jest w istocie swej istotą tak dalece, tak z konieczności moralną, że nawet wówczas, kiedy przeczy wszelkiej moralności, negacja owa jest ośrodkiem nowej etyki. Moralność jest, rzec można, jego specyficzną manją. Ludzkość zasadniczo przewodnika nie potrzebuje i kroczy powolniej może nieco, ale z pewnością zupełną poprzez ciemń, nie rozjaśnioną przez nikogo. Ma światło w samej sobie, a burza miotając płomieniem, rozżarza go jeszcze silniej. Jest niejako niezawisłą od idei, którym się wydaje, że są jej przewodniczkami. Nader łatwo dowieść faktami i stwierdzić tę rzecz ciekawą, iż owe, perjodycznie jawiące się ideje miały nader nieznaczny wpływ na ogólną sumę zła, czy dobra