wielkie, wspaniałe, ale nieodpowiedzialne za swe czyny osobistości, wiodące z sobą spór zaciekły i zjadliwy. Sprawa przybiera zawsze obrót nader smutny i dochodzi co najwyżej, po perypetjach niezliczonych, do szturchańców i kuksów ślepych, hałaśliwych, marnych, dziecinnych, a ponadto wszystko niesłychanie bezsilnych.
Przeciwnie, człowiek znający źródło sprawiedliwości, dzierżący wymiar jej w własnych dłoniach, nie potrzebuje namyślać się i radzić nikogo, wie bowiem raz na zawsze co ma czynić.
Cierpliwość i pobłażliwość jest niby kwiat, rozwijający się na podłożu zwycięstwa idealnego, ale pewnego jednocześnie. Najgorsza obelga nie płoszy dobrotliwego uśmiechu, czeka spokojny i zgodliwy pierwszego aktu napaści, mogąc z zupełnem przekonaniem rzec przeciwnikowi: — Nie posuniesz się poza ten punkt! — Jeden magiczny, niezbędny gest w stosownej chwili powstrzymuje zuchwalca. Człowiek silny nie uświadamia sobie nawet skuteczności tej siły, tak jest jej pewny. Wstydząc się tknąć bezbronnego dziecka, w ostatecznej potrzebie decyduje się podnieść mocarną pięść swoją na najpotężniejszego nawet bydlaka w ludzkiej postaci, żałując zgóry, że zwycięstwo przyjdzie mu tak łatwo.
Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/161
Ta strona została przepisana.