wie co namysł, łamie przeszkody i władnie niepodobieństwem. Nie liczy się nigdy z klęską, nie uznaje rzeczy nieuniknionych i w chwili ostatecznego pogrążenia działa zgoła wbrew nadziei tak, jak gdyby wątpliwość, niepokój, strach i zniechęcenie były pojęciami zgoła nieznanemi siłom pierwotnym, któremi włada. Poprzez mur granitowy dostrzega jeno ocalenie podobne szczelinie sączącej światłość, a przez to właśnie, że je dostrzega, drąży je w skale zatraty. Bez wahania powstrzymuje spadającą górę, usuwa na bok skałę, skacze na cienki drut żelazny i wciska się pomiędzy kolumny, które, biorąc rzecz z punktu matematycznego, nie dopuszczają przejścia. Pośród kilku drzew wybiera nieomylnie to, które zwalić się musi pod uderzeniem, albowiem niedostrzegalny robak podgryzł mu korzeń: Pośród gęstwy listowia dostrzega jedyną silną gałąź, zdatną utrzymać ciężar nad przepaścią, a w stosie ostrych odłamków skalnych ściele, zda się, naprzód miękkie łoże, na którem spocznie ciało.
Po drugiej stronie niebezpieczeństwa staje rozum zdumiony, oszołomiony, drżący, niepewny, zbity z tropu i, obróciwszy głowę, gapi się przez chwilę na ową rzecz nieprawdopodobną. Potem obejmuje na nowo kierownictwo, wchodzi w swe
Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/208
Ta strona została przepisana.