Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/213

Ta strona została przepisana.

Należy teraz zastanowić się, czy możemy, nie powiem udoskonalić instynkt, gdyż uważam go za doskonały pod każdym względem, ale czy możemy go zbliżyć do woli, rozpętać jego więzy i przywrócić mu pierwotną swobodę. Kwestja ta domaga się oddzielnego studjum. Zanim je ktoś podejmie, podkreślam, że zdaniem mojem częste, nawykowe, a systematyczne zbliżenie się do sił przyrodzonych, faktów materjalnych, do onego całokształtu wielkich spraw, zwanego przez nas naturą, że wszystko to zmniejsza z dniem każdym odległość, jaką będzie miał przebiec instynkt, ile razy pospieszy nam z pomocą. Właśnie odległość ta, niewymierna wprost u człowieka pierwotnego, prostaczka, czy szaraczka życia, wzrasta wraz z wykształceniem i cywilizacją. Przekonany jestem, że możnaby ustalić konkretne dane, iż wieśniak, czy robotnik, nawet starszy i mniej zręczny od swego pracodawcy, czy inżyniera, ma dwa, do trzech razy więcej szans ocalenia w tejże samej katastrofie niźli wymienieni, przewyższający go wykształceniem. W każdej zresztą katastrofie, ofiara a priori jest winną. Musi sobie powiedzieć bez żadnych ceregieli, iż każdy inny na jej miejscu ocalałby niezawodnie, to też człowiek, ulegający katastrofie, nie ma już z góry kwalifikacyj życiowych,