naszego, która spostrzegała zjawiska tegoż życia podczas egzystencji naszej. Zwiemy ją świadomością swoją, czyli swojem „ja“. To „ja“, o którem myślimy, rozważając co się stanie po destrukcji jego, nie jest ani duchem, ani ciałem naszem, albowiem poznaliśmy, że zarówno duch jak i materja są to jeno fale odpływające i przypływające bez końca, to zaś „ja“ jest punktem stałym, niezmiennym. Niepodobna, by było ni formą ni substancją, które podległe są ciągłej ewolucji, ani też życiem, przyczyną czy skutkiem formy i substancji. Jakże go ująć, jak określić, jak powiedzieć gdzie się mieści? Śledząc aż do pierwotnych źródeł owego „ja“, odnajdujemy jeno coraz to nowe wspomnienia, napotykamy coraz to inne jeno ideje, zmienne zresztą i nieokreślone, związane z instynktem życia. Znajdujemy jeno nawyki wrażeń naszych, reakcje świadome, lub podświadome na otaczające nas zjazwiska. Ostatecznie najtrwalszą rzeczą pośród tego mglistego chaosu to pamięć nasza, ale i ona przedstawia się jako cecha dość zewnętrzna, dodatkowa, w każdym zaś razie krucha i nikła zdolność umysłu, która znika bardzo szybko z byle przyczyny, bo opuszcza nas już przy najmniejszem zachwianiu zdrowia. — To właśnie, co się we mnie domaga wielkim głosem nie-
Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/241
Ta strona została przepisana.