„ja“, tedy nie poznam jej. Śmierć zburzyła sieć nerwów, poprzecinała wiązadła wspomnień, zdemolowała ową stację centralną, niewiadomo gdzie istniejącą, gdzie jedynie żyć mogłem i czuć się sobą. Podobnie jak obojętnym mi jest los gwiazdy błądzącej po przestrzeni, nic mnie a nic nie obchodzi los mego ducha, o którym nie wiem nic. Wszystko istnieje dla mnie jeno pod warunkiem, że je odniosę, zwiążę i wywiodę z owego mistycznego punktu, o którym nie wiem czy gdziekolwiek istnieje, a który jest jak lustro wszechświata, tak że zjawy życia nabierają rzeczywistości dopiero wówczas, gdy się w niem odbiją.
Widzimy tedy, że nasze pożądanie nieśmiertelności zatraca się przez samo formułowanie, natomiast cały gmach naszego nadżycia zbudowany jest na czemś zgoła dodatkowem, ulotnem i będącem jeno małą cząstką całokształtu tegoż życia. Wydaje nam się, że jeśli życiu pozagrobowemu nie będą towarzyszyć wszystkie niedole, błahostki i błędy, znamionujące życie obecne, niczem odróżniać się ono nie będzie od życia istot innych, czyli przestanie być życiem naszem, stanie się kroplą bezświadomości w oceanie