do onej studzienki tkwią dwa równoległe pręciki, podobne do ruchomych dźwigni spuszczonego, holenderskiego mostu i tamują drogę. U szczytu każdego z nich mieszczą się woreczki czyli antery, pełne pyłu, u dołu, dwie mniejsze ampułki służą za przeciwwagę, całość zaś porusza się lekko, za dotknięciem. Pszczoła, sięgając po nektar, popycha głową wstecz ampułki dolne, które cofają się, przechylając tem samem antery górne, które obsypują głowę i cały przód ciała owada pyłem zapładniającym.
Gdy pszczoła opuści kwiat, cały mechanizm przybiera położenie pierwotne i czeka zjawienia się nowego gościa.
W ten sposób rozpoczęty dramat rozgrywa się dalej w innem otoczeniu. Na sąsiednim kwiecie, którego pręciki zwiędły już, słupek czeka zapylenia. Zwolna wynurza się z kapturka, pochyla, nagina i rozdwaja w ten sposób, że tworzy rodzaj widełek tuż ponad dostępem do dna kwiatowego z nektarem. Pszczoła przesuwa swobodnie głowę popod ową bramą i wpuszcza ssawkę w dno kwiatowe, ale przy tej sposobności dotyka głową i bokami rozszczepionego słupka i to dokładnie w tych samych miejscach, które zostały obsypane pyłkiem pręcików. Rozwarte szeroko znamię pochłania chciwie srebrzysty proszek i zapylenie
Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/41
Ta strona została skorygowana.