i urządzeniom, mamy wrażenie, że znajdujemy się na wystawie narzędzi maszynowych, będących wyrazem twórczego, mechanicznego genjuszu człowieka. Tylko nasze zdolności tego rodzaju są wytworem dnia wczorajszego zaledwo, zaś mechanika kwiatów funkcjonuje od tysięcy tysięcy lat. Kwiat, zjawiając się na ziemi, nie miał żadnego modelu, któryby mógł naśladować i czerpać musiał wszystko z samego siebie. W czasach, kiedy my władaliśmy maczugą, łukiem, czy potem, niedawno jeszcze, gdyśmy wynaleźli kółka do kusz, bloki, liny, tarany, a wreszcie wczoraj niemal jeszcze, gdy arcydziełem naszem była katapulta, zegar, czy warsztat tkacki, szałwja znała już dźwignię automatyczną, działającą precyzyjnie zapomocą przeciwwagi, zaś gnidosz ukończył dawno fabrykację swych kryjących się wzajem ampułek, tak dokładnie, jakby szło o naukowy eksperyment, wprawiany w ruch zapomocą sprężyn, działający na zasadzie równi pochyłej. Któż z nas wiedział przed stu laty o właściwościach spiralnej śruby, albo śmigi, mimo że klon i lipa posługiwały się niemi od czasu pojawienia się drzew na ziemi? Kiedyż zdołamy skonstruować spadochron, lub przyrząd lotniczy tak silny, lekki, subtelny i pewny, jak to uczynił kaczyniec? Kiedyż nauczymy się wycinać z materjału tak
Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/47
Ta strona została skorygowana.