płci, a każda otrzymała kwiat oddzielny. Poza tem pęczki pyłku nie tkwią tam na nitkach zanurzonych w mazi, czekających w bezwładzie, pozbawione inicjatywy, przypadku, który im pozwoli przylepić się do głowy owada. Pyłek tkwi na szczycie silnej sprężyny, zgiętej w kabłąk i zamkniętej w małej komórce. Nic nie pociąga owada specjalnie ku tejże komórce. Widocznie dumni Catasetydzi nie liczyli się wcale z takim, czy innym ruchem gościa, jak storczyki zwyczajne, które kierują tym ruchem, nie mogąc jednak zapewnić mu nieomylności. Owad nie wkracza tu do przedziwnie urządzonego warsztatu mechanicznego, ale wchodu we wnętrze kwiatu żywego, obdarzonego wrażliwością i posiadającego duszę. Zaledwo dotknął świetnego progu, zasłanego miedzianym, połyskliwym dywanem, zaledwo dotknął płatków ruchliwemi rożkami, robi się alarm w całym budynku, pęka komórka, więżąca sprężynę z dwoma pękami pyłku i wielkim krążkiem mazistym i sprężyna ta wyskakuje na zewnątrz. Wybornie obliczony ruch ciska krążek, który, uderzając w głowę owada, przykleja się do niej. Owad, oszołomiony niezwykłem powitaniem, zabiera się co prędzej do odwrotu i, porzucając napastliwą koronę kwiatu, zmyka do innego. A właśnie o to szło amerykańskiemu storczykowi.
Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/62
Ta strona została skorygowana.