Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/78

Ta strona została przepisana.

niepokalanem niebie, niezmienne, wieczyście świeże, a tak ponętne, że pragnęłoby się zabrać je na sen ostatni, o ile prawdą jest, że obraz może przekroczyć próg, dzielący dwa nasze światy.
Nie mogę sobie wyobrazić raju, ni życia poza grobem tak wspaniałego, tak cudownego, by nie był mu prawdziwą ozdobą wspaniały buk z Saint-Baume, cyprys, pinja florentyńska, lub sosna skromnego dworku tuż pod moim domem, będąca przechodniom pierwowzorem majestatycznych ruchów, koniecznej odporności, spokojnej odwagi, rozmachu, powagi bezsłownego zwycięstwa i wytrwałości.


XXVI.

Odszedłem zbyt daleko od tematu, chciałem zaś powiedzieć jeno, że przyroda, wydając kwiat, chce być piękną, podobać się, rozweselać i pokazać, że umie być szczęśliwą, czyli czyni dokładnie to samo, co czynilibyśmy sami, mając do dyspozycji jej skarby. Zdaję sobie sprawę, że słowa moje przypominają owego biskupa, który wyrażał podziw dla Opatrzności, sprawiającej, iż wszystkie wielkie rzeki przepływają w pobliżu wielkich miast, ale nie sposób ujmować tych rzeczy inaczej jak z ludzkiego stanowiska. Trwając na niem dalej, stwierdzić musimy, że, nie znając kwiatów, mieli byśmy nader mało znaków i wyrażeń dla okre-