Mówiliśmy do tej pory o inteligencji kwiatów, teraz jest rzeczą słuszną rzec słowo o woni, będącej ich duszą. Niestety, podobnie jak się dzieje, gdy mowa o duszy ludzkiej, owej woni innej sfery, w której skąpana jest świadomość człowieka, natrafiamy zaraz w zaczątkach na rzeczy niepoznawalne.
Nie wiemy wcale, jakie ma przeznaczenie owa czarowna, upojna, a niedostrzegalna woń, wydzielana przez koronę kwiatu. Jest więcej niż wątpliwem, by służyła głównie za przynętę dla owadów. Przedewszystkiem, większa część najwonniejszych kwiatów właśnie obywa się całkiem bez krzyżowania, tedy wizyta pszczoły, lub motyla jest im zgoła niepotrzebna, a nawet przykra. Powtóre, owady pożądają samego jeno nektaru i pyłku dla fabrykacji miodu i pierzei, a obie te substancje są bezwonne. Dlatego też owady unikają najrozkoszniej pachnących kwiatów, jak róż i goździków, a obsiadają tłumnie klony i leszczynę, których woń jest nader słaba.
Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/91
Ta strona została przepisana.