Na razie zajmuje się on spostrzeżeniami najgrubszemi, najmniej subtelnemi i ledwo domyśla się, pomagając sobie wyobraźnią, owych harmonijnych emanacyj, otaczających nimbem woni wielkie przejawy atmosfery i światła. Podobnie jak zaczynamy powoli ujmować woń deszczu, czy zmroku, będziemy zapewne w stanie kiedyś pochwycić woń śniegu, lodu, rosy porannej, przeblasków świtu i jaśnienia gwiazd. Wszystko wydzielać musi woń jakąś dotąd nieznaną, przestrzeń, promień księżyca, szmer strumienia, chmura płynąca, lub uśmiech lazuru nieba.
Przypadek, a raczej los zawiódł mnie w czasach ostatnich do miejscowości, gdzie rodzą się i wytwarzają wszystkie niemal wonie Europy. Wiadomo jest każdemu chyba, że na skrawku przelśnionej słońcem ziemi, ciągnącym się od Cannes do Nicei każda piędź gruntu, najmniejsza dolina i wzgórek, wiedzie bohaterską walkę z ordynarnemi, z syntezy chemicznej powstałemi perfumami, które są czemś jakby malowane, teatralne dekoracje, przedstawiające krzaki i łąki w porównaniu z lasem, borem, niwą i rozłogiem pól.
Praca wieśniaka unormowana jest tu wedle kalendarza wyłącznie kwiatowego, którego naj-