Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/99

Ta strona została przepisana.

mękom ognia. Topi się smalec wieprzowy w łaźni parowej, a wrzucone weń te kwiaty wiośniane, tracąc siłę oporu oddają swe skarby. Gorący tłuszcz wchłania, zanim się nasyci, cztery razy tyle fiołków, ile wynosi własna jego waga, a haniebne owe procedery trwają przez cały czas kwitnienia fiołków w oliwnych gajach.
Nie kończy się na tem dramat, albowiem teraz fabrykant przystawia nóż do gardła tłuszczu zimnego, czy gorącego i zmusza go, by oddał skarb, utajony w wnętrzu swego bezkształtego, ordynarnego cielska. Dokonać tego niełatwo, ale tłuszcz obarczony jest nałogiem, który go doprowadza do zguby. Oto dają mu tyle alkoholu, aż straci przytomność i puści z pazurów zdobycz. Alkohol staje się teraz posiadaczem klejnotu, ale nie na długo, musi go bowiem oddać, przyczem sam doznaje porażki. Odparowują go, kondensują, usuwają i wkońcu, po tylu najrozmaitszych przejściach otrzymuje się płynną perłę, czystą, niepokalaną, niewyczerpaną, wieczną niemal i umieszcza się ją w szczelnie zamkniętej ampułce z kryształu.
Pomijam tutaj inne procedery chemiczne ekstrakcji, jak np. metodę wytrawiania naftą, eterem, siarczkiem węgla itd., albowiem wielcy