Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/14

Ta strona została przepisana.
marco.

Więc widziałem Prinzivalla i mówiłem z nim. Jakże wizernnek człowieka, malowany przez tych, którzy go się obawiają, jest fałszywy i mylny!... Szedłem, jak Priam pod namiot Achillesa... Mniemałem, że spotkam barbarzyńcę, pyszałka i głupca, zbluzganego krwią i nurzającego się w opilstwie; — słowem szaleńca, jakim mi go przedstawiano, miewającego na polach bitew, nie wiadomo skąd nań spływające piorunowe błyski geniuszu... Sądziłem, że zmuszony będę stawić czoło demonowi bitew, ślepemu, bezmyślnemu, okrutnemu i próżnemu wiarołomcy i rozpustnikowi..

gwido.

Prinzivalle jest takim w istocie; niema być tylko pono wiarołomcą.

borso.

Prawym jest, chociaż służy Florencyi. Dowiódł już tego nieraz.

marco.

Owóż zastałem człowieka, który przedemną uchylił czoła, jak uczeń wzruszony, witający mistrza. Jest wykształcony, wymowny, uległy wskazaniom rozumu i chciwy wiedzy. Umie słuchać długo i okazuje się wrażliwy na wszelkie piękno. Uśmiecha się rozumnie; jest słodki i ludzki — a wojną się brzydzi. Bada przyczyny namiętności i rzeczy wszelkich. Umie patrzeć w siebie; rządzi się sumieniem i szczerością. Traf życia — może przeznaczenie — oddało go na usługi wojennego rzemiosła i do chwały przykuwa jeszcze. Nienawidzi jej jednak i wyrzec się pragnie, lecz wówczas dopiero, gdy zaspokoi pragnienie, złowróżbną