Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/31

Ta strona została przepisana.
gwido.

Jeśli nie wątpisz i ja nie wątpię wcale. Odpowiedź jej przyjmuję z góry, na ślepo, uparcie, nieodwołalnie! Jeśli nie będzie taką, jak moja, to znaczy, żeśmy się mylili oboje od pierwszej chwili poznania, aż do dnia dzisiejszego; że miłość nasza była tylko olbrzymiem kłamstwem, które obecnie kruszy się i rozpada; że wszystko, co w niej wielbiłem, uroiła sobie ta biedna, zbyt ufna głowa, teraz szału blizka; a urojenie jej zrodziło się w mojem nieszczęśliwem sercu, kochającem tylko widmo znikome!

SCENA III.
ciż sami. — vanna.
Słychać szmer głosów, powtarzających na zewnątrz imię »Monna Vanna«. Otwierają się drzwi w głębi. Wchodzi i postępuje naprzód Vanna sama, blada. — Na progu cisną się i przesuwają w tłumie mężczyźni i kobiety, nie ośmielając się jednak wejść do komnaty.
gwido, spostrzegłszy Vannę, biegnie naprzeciw niej, chwyta za ręce, pieści twarz, całując ją gorączkowo.

Vanna moja!... Co oni uczynili?!... Nie, nie — nie powtarzaj tego, co powiedzieli!... Pozwól przyjrzeć się twojemu czołu i utopić oczy moje w twoich... Ach! wszystko w nich pozostało uczciwe i czyste, jak woda w której kąpią się anieli... Z tego, co kocham, nic skalać nie mogli, a każdy ich wyraz, niby kamień w niebo rzucony, spadał, nie zamąciwszy ani na chwilę lazuru! Pewny jestem, że gdy te oczy ujrzeli, o nic pytać nie śmieli... Nie żądali odpowiedzi, bo jasność ich była odpowiedzią. Rozlała się ona ogro-