mnem jeziorem światła między ich a twojemi myślami. Lecz teraz, patrz, zbliż się... Jest tu człowiek, którego zowię moim ojcem... Patrz: pochylił głowę. Stary jest, więc się pomylił.... Trzeba się nad nim ulitować. Musisz zdobyć się na wysiłek woli, bo tak daleko stanął od nas, że już oczy twoje nie są w mocy skłonić go do zmiany przekonań.. Nie zna nas. Miłość nasza przeleciała nad jego ślepą starością, jak deszcz kwietniowy nad kredową skałą... Ani jeden z jej promieni nie rozgrzał jego stygnącej duszy; nie podpatrzył ani jednego z naszych pocałunków... Mniema, że kochamy się tak, jak ci, co się nie kochają... Do zrozumienia, słów potrzebuje. Odpowiedzi żąda... Idź, powtórz mu odpowiedź twoją.
Ojcze, pójdę wieczorem.
Córko moja, wiedziałem o tem.
Co?... Coś mu powiedziała?... Czy mówisz do niego, czy do mnie?
Do ciebie także, Gwido... Wieczorem posłuszną będę...
Komu?... W tem rzecz, bo jeszcze nie rozumiem...
Pójdę wieczorem do obozu Prinzivalla.