ciepły dotąd, lecz noc będzie chłodna. — Przybyłaś bez broni, bez ukrytej trucizny?
Mam na sobie tylko sandały i ten płaszcz. Rozbierz mnie, jeśli się lękasz podstępu.
Nie o siebie, lecz o ciebie się lękam....
Nie stawiam wyżej tego, co mnie czeka nad ich życie...
To dobrze — i masz słuszność... Chodź, spocznij... Twarde łoże bojownika, ciasne jak trumna, nie jest ciebie godne... — Spocznij tu, na tych skórach żubrzych i baranich. Nie znają jeszcze kobiecego ciała, nie wiedzą, jak cenne jest i miękkie... Połóż sobie pod głowę to puszyste runo... skórę rysia, którą pewien król afrykański dał mi w darze po odniesionem przezemnie zwycięstwie... Vanna siada, w płaszcz owinięta. Światło lampy oczy ci razi... Czy chcesz, żebym ją przestawił?
Mniejsza o to...
Giovanna... Vanna wyprostowuje się zdziwiona i patrzy na niego. Och, Vanna! moja Vanna.. — Bo i ja także miałem zwyczaj zwać cię w taki sposób... Obecnie omdlewam, wymawiając to imię... Tak długo zamknięte było w sercu mojem, że nie może wyjść z niego