rzecz możliwa — chce ci powiedzieć — żebyś wiedziała zanim go opuścisz — czem byłaś i czem będziesz dla niego do końca życia.
Więc mnie znasz?... Kimże jesteś
Czy nie widziałaś nigdy tego, który — niby ów zbłąkany w krainie wieszczek, a spoglądający na źródło życia i istnienia swego — patrzy na ciebie teraz, jak nie miałem nadziei przyglądać ci się kiedykolwiek?...
Nie... Przynajmniej nie sądzę...
Tak, nie wiedziałaś... Byłem — niestety — pewny, że już nie wiedziałaś... Otóż miałaś lat osiem, a ja jedenaście, gdy cię poraz pierwszy spotkałem...
Gdzie?
W Wenecyi, w czerwcową niedzielę. — Mój ojciec, stary złotnik, przyniósł naszyjnik pereł dla twojej matki. — Ona zachwycała się perłami... Ja błądziłem po ogrodzie... Znalazłem cię w pośród mirtów, przy sadzawce marmurowej... Cienka obrączka złota wpadła ci do wody... Stojąc nad brzegiem, płakałaś... Wskoczyłem do sadzawki... O małom nie utonął, lecz