badam, co uczyniłeś dotąd. Byłabym prawie szczęśliwą, nie znajdując nic, coby nosiło na sobie piętna namiętności śmiertelnej i rzadko błogosławionej... Jestem niemal pewną, że nie znalazłabym nic niepokojącego, gdyby nie twój czyn ostatni. Rzuciłeś szalenie, jakby w przepaść, swoją przeszłość, przyszłość, chwałę, życie i wszystko, co masz, ażeby mnie na godzinę pod ten namiot sprowadzić. To jedno poniekąd zmusza mnie przyznać, że może nie mylisz się istotnie...
Czyn ostatni jest właśnie jedynym, który niczego nie dowodzi...
Jakto?
Wolę ci wyznać prawdę... Sprowadzając cię tutaj, aby w twojem imieniu Pizę ocalić, nic nie poświęciłem...
Nie rozumiem... Więc nie zdradziłeś ojczyzny? nie złamałeś swojej przeszłości? nie zniszczyłeś przyszłości? nie skazałeś się na wygnanie, a może nawet na śmierć?
Przedewszystkiem nie mam ojczyzny... Gdybym ją miał, nie sprzedałbym jej — jak mniemam — nawet za miłość twoją... Ale jestem tylko rycerzem najemnym, wiernym dla wiernych, zdrajcą zaś, gdy się czuję zdradzonym... Pełnomocnicy Florencyi oskarżyli mnie fałszywie. Skazany zostałem zaocznie, bez sądu, przez rzeczpospolitą kupców, których zwyczaje znasz