Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/81

Ta strona została przepisana.

Vanna wróci zrozpaczona, lecz szczęśliwa... Nic jej nie wyrzucaj... Unikaj po powrocie jej widoku, jeśli nie będziesz czuł się na siłach mówić z nią w taki sposób, w jaki przemawiałbyś do niej, gdyby już dawno wróciła... Dla nas ludzi biednych, będących igraszką tylu rzeczy wielkich, w kilku po sobie upływających godzinach mieści się wiele dobroci, sprawiedliwości i mądrości; jedynymi zaś wyrazami, posiadającymi znaczenie, a które wypowiedziećby należało w chwili, gdy nas złość zaślepia, powinny by być te tylko, jakie się wypowiada, gdy człowiek już zrozumiał, przebaczył i znowu kocha...

gwido.

Czy to wszystko, co miałeś powiedzieć?!... Nie pora na słówka miodowe; niema tu nikogo, kogoby złudzić mogły!... Pozwoliłem ci mówić po raz ostatni, gdyż chciałem się dowiedzieć, co mądrość twoja dać mi może w zamian za życie złamane... Czy to tylko? Czekać cierpliwie, zgodzić się na wszystko, zapomnieć, przebaczyć i płakać!... O, nie! to za mało! Wolę mędrcem nie być! Pragnę nie słów próżnych, lecz czynu; pragnę otrząsnąć się z mojej hańby!... Co uczynię, będzie prostem bardzo. Kilka lat temu, sambyś mi to doradził. Pewien człowiek zabrał mi Giovannę; Vanna nie jest moją, dopóki ten człowiek żyje. Nie poddaję się regułom, które rządzą słowem i przymiotnikiem, bo uosabiam w sobie potężne prawo, władające człowiekiem, w którym serce bije jeszcze... Piza ma co jeść i czem się bronić. Otrzymała broń. Żądam części na mnie przypadającej. Od dziś dnia żołnierze jej do mnie należą, a przynajmniej najlepsi; ci, których sam rekrutowałem i opłacałem z własnej kieszeni. Nic jej już dłużny nie jestem; własność zaś moją odbieram. Wrócą, gdy spełnią to, czego z kolei mam prawo od