chodzę tak, że nie pozostaje mi nic, czegoby mi zazdrościć można, niechże przynajmniej będę pewny, że unoszę z sobą całą niewinność i cały rankor, i wszystkie bolesne wspomnienia twego serca, że nic z nich nie pozostaje dla tej, która ma nadejść... Jedną jeszcze tylko prośbę do ciebie zanoszę... niech mi wolno będzie widzieć ją po raz ostatni, rzucającą się w twoje objęcia... Poczem odejdę, nie skarżąc się i nie obwiniając cię o niesprawiedliwość... Dobrze jest, gdy wśród nędzy ludzkiej, najstarszy bierze na barki wszystko, co udźwignąć może, ma bowiem tylko kilka kroków do celu, u którego z brzemienia zwolniony zostanie...
To Vanna!... Powraca!... Jest tam... Lud wita ją radośnie! To na jej cześć okrzyki!...
Och! plac, ulice, gałęzie drzew, okna, pełne głów