tak właśnie, nie inaczej, żyli. Ach, doprawdy! Czekamy trochę za długo w tem życiu, jak owi ślepcy w bajce, którzy długą podróż odbyli, żeby posłyszeć swego Boga. Usiedli na stopniach, a kiedy ich ktoś zapytał, co robią tutaj u proga świątnicy, odpowiedzieli, potrząsając głowami: „Czekamy, a Bóg jeszcze słowa nie wyrzekł.“ Ale tego nie widzieli, że wrota świątyni są zamknięte, i nie wiedzieli, że głos Boga napełnia gmach jej. Nasz Bóg ani na chwilę nie przestaje mówić; ale nikomu nie przyjdzie na myśl otworzyć wrota świątyni. A przecież, gdyby się na to chciało uważać, nie byłoby trudno w każdem zdarzeniu życia usłyszeć słowo, które Bóg musiał je wyrzec.
Wszyscy żyjemy w sferze wzniosłości. I w czemże innem żyć mamy? Niema dla życia miejsca gdzieindziej. Tem, czego nam brak, nie jest nigdy — sposobność do życia w niebie; nam brak uwagi i gotowości, i nieco upojenia duszy. Kiedy masz tylko małą izdebkę, sądzisz, że nie jest prawdą, jakoby tam także Bóg przebywał i że tam nie można żyć wyższem życiem? Kiedy się skarżysz, że jesteś sam, że niczego na swojej drodze nie spotykasz i nikt cię nie kocha ani ty nikogo nie kochasz, czy nie przyjdzie ci na myśl, że słowa łudzą i zwodzą? Że nie możliwe, by
Strona:Maurycy Maeterlinck - Piękność wewnętrzna i Życie głębokie.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.
32
Maeterlink.