był taki, jak kiedy patrzyłeś na ściany swego pokoju. Bądź tego pewny, że w dniu, w którym starałeś się dojrzeć promień światłości przez jedną ze szpar bramy życia, uczyniłeś coś równie wielkiego, jak gdybyś był obwiązał rany nieprzyjaciela, — bo w owej chwili nie miałeś więcej nieprzyjaciół.
Musimy żyć wśród czatowania na swego Boga, gdyż Bóg ukrywa się, ale jego kryjówki, skoro się raz je poznało, wydają się tak prostemi i tak pełnemi uśmiechu. Od tej chwili lada co odkrywa nam jego obecność, i wielkość naszego życia zależy odtąd od rzeczy tak niewielkich. Tak u poetów gdzieniegdzie znajduje się wiersz, który wpośród skromnych wydarzeń naszego dnia zwyczajnego zdaje się nam otwierać coś ogromnego. To nie było żadne uroczyste słowo, i, rzecby można, żadne wezwanie. A jednak jakaś twarz niezapomniana skinęła ku nam z poza łez jakiegoś starca, cała moc aniołów roztacza się wokół uśmiechu dziecka, a przy krótkiem „tak“ lub „nie“ jakiejś duszy, która sobie gwarzy i nuci, zajęta zupełnie czem innem, wstrzymaliśmy oddech na chwilę i powiedzieliśmy sobie nagle: „Zaprawdę, to jest dom Boży, i tu jest siedziba niebios.“
A to wszystko dlatego, że poeci więcej, niż my, zważają na „nieskończone ciemnie...“
Strona:Maurycy Maeterlinck - Piękność wewnętrzna i Życie głębokie.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.
38
Maeterlink.