Stąpa, a za nią brzmią pochwalne głosy,
Wszystka w łaskawą uprzejmość odziana;
Aby objawić cud, od progów Pana
Tu ją ziemianom zesłały niebiosy.
Oczy, w nią patrząc, radować się muszą,
A wzrok omdlewa z samego zalęku;
Kto nie doświadczył, zrozumieć nie zdoła.
Rzekłbyś, że z warg jej zlatujący woła
Duch umilony i pełen kochania,
Co każe twojej duszy: westchnij, duszo!
Poza tę sferę, co najszerszym śmiga
Lotem, idą me miłosne westchnienia;
Nowy intelekt, zrodzony z cierpienia,
Party kochaniem, ku górze je dźwiga.
Gdy duch mój dotarł tam, gdzie iść pożądał,
Ujrzał niewiastę; dwór nieba się korzy
Przed nią; a ona siedzi w blasków zorzy;
Tam mój duch-pielgrzym na dziwo poglądał.
Zleciawszy ku mnie, powiadał jej chlubę;
Lecz chociaż mówił tak, jak słuchać życzę
W sercu zbolałem, sens był mi zawiły.
To wiem, że mowa była o mej miłej,
Bo w niej wracało imię: Beatrycze.
Tak też rozumiem, panie moje lube.
...Śniło mi się więc, że ten pan nad pany
Polował wilka i młode wilczęta
W górach, co kryją Lukę przed Pizany.
Galand, Sismondi, Lafranchi, panięta
Pizańskie biegli na orszaku czele,
Z nimi suk sfora chuda i zawzięta.
Lecz pomęczeni, nie ubiegli wiele
Ojciec i dziatwa; wnet na nich obławy
Spadły, kły ostre topiąc w wilczem ciele.
Zbudzon przed świtem do bolesnej jawy,
Słyszę, a przez sen dzieci me, katuszy
Mej towarzysze, łkają, prosząc strawy.
Srogi, jeśli się nie przerazisz w duszy
Tego, co senna wróżyła mi zmora,
Gdy tu nie płaczesz, to cóż cię poruszy?