Dziś tu jesteście, jutro — w jakim bycie?
Dusza samotna, naga
Pójdzie: czeka ją niebezpieczna ścieżka.
Wejść na nią nie omieszka,
Niechże złości się chroni,
Wichury wrogiej ludzkiego żywota.
A to, co się w was miota
Przeciw rodakom, ku czynom się skłoni
Godnym ducha czy dłoni,
Na dzieło czci i chluby,
Lub na szukanie prawdy, trudu warte,
Świat się wypiększy luby
A wrota nieba będą wam otwarte.
Pieśni, leć z mem poselstwem,
Wywody swoje ułożywszy grzecznie.
Między lud dumny wstąpić ci wypada,
W których łonie zasiada
Prastara wzgarda: tknąć ją niebezpiecznie,
Z prawdą zwaśniona wiecznie. —
Ale cię przyjmie może
Ktoś wielkoduszny: o tym dobrze rokuj.
Pytaj: kto mi pomoże?
Oto w głos wołam: Pokój, pokój, pokój!
(Kancona «Italia mia», I, CXXVIII.)
Choć wojny nie chcę, pokój we mnie kona,
Strach mi a pragnę, marznę a war żre mię,
Wzlatam ku niebu, opadam na ziemię
I bez uścisku świat biorę w ramiona.
Ktoś mi folguje, a strzeże mych kroków,
Swoim mię zowiąc — niema o mnie pieczy:
Ani mię rani miłość, ani leczy,
Nie chce mej śmierci, a nie puszcza z oków.
Widzę bez oczu, bez języka krzyczę;
I pragnę zginąć, i wołam w potrzebie,
Miłuję kogoś, siebie nienawidzę:
Boleść — mój pokarm, płacz za napój liczę,
Życiem i śmiercią zarówno się brzydzę,
— Wszystko to, pani, przenoszę dla ciebie.
Jeśli nie miłość, cóż jest, co ja czuję?
Jeżeli miłość, co w niej jest za władza?
Gdy dobra, czemu śmierć na mnie sprowadza,
Gdy zła, dlaczego w tem złem się lubuję?