Strona:Maurycy Mann - Literatura włoska.djvu/233

Ta strona została przepisana.

Twarz swą i płacze...
Płacz, bo masz czego, Italjo, przez losy
Na zwycięstwa wskazana,
Czyli cię pieszczą, czy zadają ciosy.

Choćby twe oczy były dwie krynice
Żywe, nie mógłby płacz twój
Wyrównać nędzy twej i pohańbieniu;
Ty, pani, wzięła dziś na niewolnicę!
Kto cię wspomni? kto, ważąc
Dawną twą wielkość, nie rzecze w zdumieniu,
Wszak była wielką, przecz nią być przestała?
Przez cóż-że, przez co? Gdzie twa dawna chwała
I moc prastara, i hardość, i bronie?
Gdzie wróg, co miecz ci strzaskał,
Albo kto-ć zdrajcą był? Gdzie kunszt orężny,
Gdzie taki gwałt potężny,
Co z szat twe barki, z wieńca odarł skronie?
Jak upadłaś i kiedy
Z takiej wyżyny w tak głęboką nicość?
Nikt-że nie pomści Cię, nikt nie osłoni
Z pośród twych dzieci?... Hej, broni tu, broni!
Sam ja bój stoczę, sam nadstawię ciała.
Dajcie, niebiosa, proszę, by krew moja
Zniczem dla piersi italskich się stała.

Gdzie twoje dzieci? Słyszę broni szczęki,
Turkoty wozów, huk bębnów, trąb jęki;
Gdzieś na obce dziedziny
Wiodą boje twe syny.
Słyszysz, Italjo, słyszysz? Co się toczy,
Niby wezbrane fale, ludzi, koni.
W tumanach kurzu lśnią pobłyski broni,
Jak gwiazdy w chmurach,
I nie pocieszasz się? i drżące oczy
Spuszczasz, na koniec zalękła niepewny.
Za cóż tam wiedzie boje
Italska młodzież...? O bogi, o bogi!
Kruszą się za kraj obcy nasze zbroje.
Nieszczęsny, komu trzeba w walk zagubę
Iść nie za żonę, nie za dzieci lube,
Nie za swe brzegi, lecz za brzegi cudze.
Bić się wrogom w usłudze,
Zwalczać i nie móc westchnąć przy skonaniu;
O, kraju mój rodzinny,
Oto-ć oddaję życie, com ci winny.

Szczęsne i drogie, i błogosławione
Wieki, gdy to bieżały
W bój za ojczyznę wojska, naród cały.
Wy, szanowane zawsze i sławione
Tesalskie nieśmiertelne
Błonia, gdzie Persja i los nie starczyły
Na duchy, liczbą szczupłe, siłą dzielne.
A wasze bory i wody, i skały
Dziś jeszcze muszą podróżnym powiadać