Tajemniczemi szepty,
Jak wzdłuż morskiego wybrzeża leżały
Niezwalczonych pokosy
Ciał, co za Grecję poszły życie stradać.
Jak barbarzyńców trzody
Przyszłym się wiekom pośmiewiskiem stając,
Za Hellespontu uciekały wody,
A na antolskie wzgórze, gdzie, konając,
Śmierć samą święte zwyciężyło plemię,
Symonides krok zwraca,
Patrzy na niebo i morze, i ziemię.
Łzą ma zroszone lica pałające,
Pierś mu faluje, wzruszeniem drży noga
I lirę w dłonie chwyta:
O, wy wiecznie szczęśliwi,
Coście podali pierś na włócznie wroga,
Za ziemię, gdzie wam pierwsze błysło słońce,
Których czci Grecja, którym świat się dziwi.
Czyjaż na bój i zgubę
Miłość was wiodła? Dusze młodociane,
Jakąż widziały w czarnym losie chlubę?
Przecz się wam lubą zdała,
Dzieci, ostatnia chwila, że z uśmiechem
Garstka was w wąwóz okropny bieżała,
Jakby nie na śmierć, lecz na taniec dziarski.
A tam was bełt tatarski,
Martwa czekała woda.
Na nagim brzegu głowy wam nie wsparli
Ni syn, ni żona młoda,
Gdyście bez płaczu, bez uścisku marli.
Lecz marli w Persów straszliwym pogromie
I nieśmiertelnej trwodze.
Jak lew, gdy wpadnie na gromadę byków,
Jednemu na kark skacze i łakomie
Kłami się wpija;
Drugiemu szponem bok rozdziera srodze:
Tak pośród perskich miotały się szyków
Gniew greckich piersi i rycerskie cnoty. —
Widziałem jeźdźców pobitych i konie,
I wozy, i namioty
Spłoszonej rzeszy, stojące zawadą;
I jak ku morskiej stronie
Biegł pierwszy król, ów wściekły, z twarzą bladą,
A przesiąkli, zbroczeni
Krwią barbarzyńców greccy bohaterzy,
Sprawcy bezdennej wojsk perskich sromoty,
Przyparci wkońcu masą dzikiej roty,
Jedni na drugich padli, ale przecie
Żyją błogosławieni,
Póki się śpiewa i pisze na świecie.
Prędzej wydarte z nieba, wpadłszy w morze,
Zasyczą gwiazdy gasnące w głębinie,
Niżeli zaszczyt wieczny
Strona:Maurycy Mann - Literatura włoska.djvu/234
Ta strona została przepisana.