Strona:Maurycy Mann - Literatura włoska.djvu/244

Ta strona została przepisana.

Godzina; już konie nie miażdżą pszenicy,
Śpią i widzą we śnie szlak mącznej ulicy.

Pustemi kopyty nie depcą już słomy,
Słyszą, jak się toczy wkoło młyn ruchomy.

W ciszy nocnej matka, grozą zdjęta cała,
Wyrzekła tylko jedno imię... klacz zarżała.

(G. Pascoli, Canti di Castelvecchio, Bologna, Zanichelli 1929.)


ŚW. JAN

Ze snopkiem kłosów na głowie powraca
Sługa; w kruczych kędziorach
Ma źdźbła, ościenie, płatki róży polnej,
Tak purpurowej jak skrzydła motyle. —
Kwiatku Oliwy, z niemi dziewczątkami
Wychodź na grusze, spinaj się po wiszni.
Jutro świętego Jana, więc dla niego
Pierwsze gruszeczki i wisznie ostatnie.
Poniesiecie je na plac do Bolonji,
Przykryte winnej liściami jagody. —
Kwiatku Oliwy, z tobą obie wnuczki.
Nakop w ogrodzie czosnku i cebuli:
Kto na święty Jan po wieńcu nie kupi,
Ziemia mu przez rok nie wyda korzyści.
Weź majeranu, korzonków pietruszki,
Dobierz rumianku i kiosków lawendy. —
——————————
Kwiatku Oliwy, bieżaj i powracaj
Wesoła sercem; kto dożyje jutra,
Obaczy wielkie Boloniji wieże.
A śpiewaj: «Po mych barkach falą
Długie warkocze spływają».
Jutro święty Jan, święty zakochanych.
Przed domem siedzą dziewczęta na ławach,
U stóp ich siedzą kochankowie; brody
Wsparli na łokciach, łokcie na klepisku.
A oczy patrzą, a serca dygocą,
A świecą się im w ciemności źrenice.
Tak pogwarzają; czasem trysną śmiechem.
Żaby próbują pierwszego rechotu.
Kwiatek Oliwy siedzi sama, splata
Wianuszki ziela, bo nie ma kochanka
1 wiąże naci; przy każdym zaplocie
Układa główki świeżutkiego czosnku.
Cieszy się w sercu, bo obaczy wieże.
A w jednej wieży jest klatka, a w klatce
Królewicz — sokół w łańcuchu ze złota.
Odnóża złote, nawet włos ma złoty. —
Topole chwieją szczyty wyniosłemi,
Chochliki na nich wyprawiają harce.
Puhacze huczą skryte w dziupli drzewnej,
A wilkołaki stąpają zdyszane.
Zaczęło rosić; chwila jest rozłąki.
Odchodzą chłopcy, nie pragną spotkania.
Mży rosa, niesie z sobą złe i dobre.
Poszły dziewczęta; sam Kwiatek Oliwy
Pozostał jeden, w kompanji chochlików
Rozchichotanych... Smętnie sobie nuci:
Mój słowiczku gładki,
Wróćże mi do klatki.

(G. Pascoli, Canzoni di re Enzio, [1] Bologna, Zenichelli, 1921.)



GABRIELE D’ANNUNZIO
(ur. 1863)
«MOŻE TAK, MOŻE NIE»

O, Miesiączku, mój Miesiączku,
Cóżeś to dzisiaj wyśniła,
Cóż mi dasz siostrzyczko miła
Za to, że ci piosnkę nucę?
I czem me nagrodzisz trudy?
Jaki biały senny wid
Sercu twemu przyniósł świt?
Opowiedz mi twoją bajkę
Świecącemi nożyczkami:
Ty, ażebyś przypomniała,
Ja, abym je z myśli zwiała!

Lunella ruchem głowy całej w kędziorach wtórzyła przygodnej pieśniarce, gdy orzechowe oczy o gęstych rzęsach zachowywały powagę, a uśmiech zaledwie rozchylał piękne usta, odwinięte jak u Antinousa. Trzymała w ręku arkusz białego kartonu i wykrawała w nim

  1. Enzio, król Sardynji, syn naturalny Fryderyka II, Gibelin, więzień Bolonji (1220 — 1272 r.).