A u końca tych dwu nadzwyczajnych lat — cóż my o sobie powiedzieć możemy? Cóżeśmy uczynili z użyczenia losu? Cośmy podłego zwyciężyli w sobie, wytępili nikczemnego, cośmy stworzyli na nowo z nicości? Jakiż jest znak woli naszego ducha, któryby można palcem wskazać, jaki symbol wewnętrznej potęgi, do któregoby przypaść mogło serce? Czy choć granitowa potworność ślepego czynu?...
W ciągu tych dwu nadzwyczajnych lat można było przekonać lud, że nasza myśl, nasze marzenie, nasz sen o przyszłej ojczyźnie jest jego dobrem.
Można było wymową wszystkich ust przekonać lud, żeby on swoją dolę wziął z naszych rąk w swe ręce.
Można go było zakląć, żeby świętą koronę z cierni, zeschłej krwi i bezcennych wersetów po naszemu uczcił i po swojemu do piersi przytulił.
W ciągu tych dwu nadzwyczajnych lat można było pokryć kraj siecią stowarzyszeń współdzielczych. Można było spoić stan robotniczy związkami zawodowemi w olbrzymie, żywe organon, które tyłem zwrócone do wszelkiej polityki, wytraciwszy z dusz nienawiść proletaryusza do proletaryusza, przede wszystkim byt jego zasadziłoby we wspólnotę, jak drzewo owocne w ziemię.
Strona:Maurycy Zych-Słowo o Bandosie.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.