gdyż żył on tylko ze swej pracy, sześć miesięcy paryskich oddałoby go, po kilku dniach niezdrowia i łez, nawyknieniom jego elegancji, powodzeń wykwintnych i zalotności umysłowej. Nie mogłam wątpić o tem, i nie wątpiłam o tem.
Ale przeznaczenie pchało nas w więzy długiego stosunku, i weszliśmy w nie oboje, nie postrzegłszy się.
Zmuszona wyrzec się mego zamiaru profesorstwa, zdecydowałam się złożyć je w najlepsze ręce, i w tym celu zamieszkać na rok w Paryżu. Najęłam, przy ulicy Pigalle, apartament, złożony z dwóch pawilonów w głębi ogrodu. Szopen zamieszkał na ulicy Tronchet; ale jego mieszkanie było wilgotne i zimne. Począł on kaszlać poważnie i ujrzałam się zmuszoną lub zwolnić się z mego pielęgniarstwa, lub spędzać życie na niemożliwem chodzeniu tam i zpowrotem. On sam, by oszczędzić mi tego chodzenia, przychodził każdodziennie powiadać mi z miną rozbitą i głosem zgaszonym, że ma się wybornie. Prosił, by go stołować, i wracał wieczorem, dygocąc w swym fiakrze. Widząc, jak się przejmował zamieszaniem naszego życia rodzinnego, ofiarowałam się wynająć jeden z pawilonów, z którego część mogłam mu odstąpić. Przyjął to z radością. Miał tam swój apartament, przyjmował tam swych przyjaciół i dawał lekcje, nie krępując mnie. Maurycy miał mieszkanie nad jego pokojami; ja zajmowałam drugi pawilon wraz z córką. Ogród był ładny i dosyć rozległy, by pozwolić na wielkie gry i piękne wesołości. Mieliśmy profesorów
Strona:Miłość artysty- Szopen i pani Sand.djvu/077
Ta strona została uwierzytelniona.