dwuznacznego. Potrafił on kochać namiętnie trzy kobiety na jednym i tym samym wieczorze balowym, i wychodził z niego sam, nie myśląc o żadnej z nich, podczas gdy wszystkie trzy były przekonane, że go oczarowały wyłącznie.
Było tak samo z przyjaźnią; zapalał się na pierwsze wejrzenie, obrzydzał sobie, urażał się ciągle, żył uniesieniami, pełnemi czaru, dla tych, którzy byli ich przedmiotem, i niezadowoleniami tajemnemi, które zatruwały najdroższe jego uczucia.
Jeden fakt, jaki mi sam opowiadał, dowodzi, jak mało to, co on dawał ze swego serca, odpowiadało temu, czego wymagał od innych.
Zajął się on żywo wnuczką pewnego znakomitego mistrza. Zamierzał prosić ją o rękę, jednocześnie gdy nosił w myśli inne małżeństwo z miłości w Polsce; lojalność jego nie brała w tem zgoła udziału, tylko dusza bujała z jednego uczucia na drugie. Młoda paryżanka okazywała mu względy, wszystko szło jak najlepiej, gdy pewnego dnia przyszedł on do niej z innym muzykiem, sławniejszym w Paryżu, niż on był wówczas. Panna grzecznie wskazała krzesło temu muzykowi pierwej, niż to uczyniła względem Szopena. Nie zobaczył już jej nigdy i zapomniał natychmiast.
To wszystko, nie — iżby dusza jego była niemocna i zimna. Gdzie zaś! Była ona płomienna i oddana, ale nie wyłącznie i ciągle dla tej czy innej osoby. Oddawała się ona na zmiany pięciu czy sześciu uczuciom, które się zwalczały w nim i z których jedno kolejno panowało nad innemi.
Strona:Miłość artysty- Szopen i pani Sand.djvu/086
Ta strona została uwierzytelniona.