wiste prawdopodobnie, lecz bardzo tajemnicze. Sztuka prostuje te niekonsekwencje dlatego tylko, że jest nazbyt ograniczona, żeby je oddać.
Szopen był streszczeniem tych niekonsekwencyj wspaniałych, jakie Bóg jeden może pozwolić sobie stworzyć i jakie mają swą logikę szczególną. Był on skromny z zasad i łagodny z obyczaju, ale był rozkazujący z instynktu i pełen dumy prawowitej, która sama siebie nie znała. Stąd cierpienia, których nie hamował i które nie zatrzymywały się długo na przedmiocie określonym.
Zresztą Książę Karol nie jest artystą. Jest on marzycielem, i niczem więcej; nie mając genjuszu, nie ma on prawa do genjuszu. Jest to tedy osobistość raczej prawdziwa, niż luba, i jest ona tak mało portretem wielkiego artysty, że Szopen, czytając każdodziennie rękopis, leżący na mojem biurku, nie powziął najmniejszej chętki mylenia się w tem, — on, tak podejrzliwy jednakże!
A jednak później, z podszeptu innych ludzi, wyroił to sobie, jak mi powiadano. Wrogowie (byli przy nim tacy, którzy mianowali się jego przyjaciółmi, jakgdyby jątrzyć serce cierpiące nie było mordem), wrogowie kazali mu wierzyć, że powieść ta jest odsłonieniem jego charakteru. Niewątpliwie, w takiej chwili, pamięć jego zamgliła się: zapomniał o książce, dlaczegoż jej nie odczytał na nowo!
Historja ta była tak mało nasza! Była ona czemś wręcz przeciwnem. Nie było między nami ani tych samych upojeń, ani tych samych cierpień. Dzieje na-
Strona:Miłość artysty- Szopen i pani Sand.djvu/088
Ta strona została uwierzytelniona.