prawdziwą ich wolą zdrową i wolną, i przebaczać to, co jest zamętem i szałem ich fatalności.
Zostałam zapłacona za me lata czuwania, niepokoju i wyrzeczenia się latami czułości, ufności i wdzięczności, jakich godzina niesprawiedliwości czy zbłąkania nie unicestwiła zgoła przed Bogiem. Bóg nie ukarał, Bóg tylko nie spostrzegł tej godziny złej, której cierpienia nie chcę przypominać. Zniosłam ją, nie ze stoicyzmem zimnym, lecz ze łzami boleści i wzruszeń, w ukryciu mej modlitwy. I ponieważ mówię nieobecnym, w życiu czy w śmierci: „Bądźcie błogosławieni!”, dlatego spodziewam się, że znajdę w sercu tych, którzy mi zamkną oczy to samo błogosławieństwo w ostatniej mej godzinie.
(Cztery tomy Historji mego życia, z których to, co tu przytoczono, stanowi już prawie koniec, ukończone zostały 14 czerwca 1855, czyli w 9 lat po rozstaniu się z Szopenem).
Strona:Miłość artysty- Szopen i pani Sand.djvu/096
Ta strona została uwierzytelniona.