wania jej mnie tylko, byłabym to zniosła, ale gdy wybuchy następowały wobec mych dzieci, wobec ludzi, którzy, widząc to, mogli byli stracić szacunek, do jakiego mój wiek i moje postępowanie od dziesięciu lat dają mi prawo, nie mogłam już wytrzymać tego“[1].
Proszę porównać teraz ten list, naprzód z oświadczeniem pani Sand w „Historji swego życia“, a następnie z rysami Karola w powieści „Lucrezia Floriani“, gdzie jest on zazdrosny „o księdza, o żebraka, o służącego, o listonosza, o lekarza, o wielkiego głuptasa kuzyna“, i z oświadczeniem jej, że książę Karol nie jest wzorowany na Szopenie, będziemy mieli podwójne — nie! potrójne, gdyż powiększone kłamstwem samych rzeczy, kłamstwo pani Sand.
Tak! Szopen był, zwłaszcza w ostatnich latach, rozdrażniony — tylko, że rozdrażnienie to powodowała i powiększała z dnia na dzień najzuchwalej sama pani Sand. To nie choroba draźniła go — choroba, owszem, sama wołała o spokój, jak rana otwarta, ale pani Sand ranę tę żywą postępowaniem swem stale jątrzyła. Nawet cierpliwość i powściągliwość anielska Szopena nie mogła już tu dać rady — przebrała się. Pani Sand była chorobą nieuleczalną Szopena.
Tak jest! Szopen był zazdrosny o wszystko: o kobiety, o służbę, o starców, o dzieci — tylko, że pani Sand nie rozumiała zupełnie tej jego zazdrości, dopominającej się szacunku dla swego uczucia, rządu
- ↑ W. Karenin, Georges Sand, t. III. str. 529—530.