Strona:Miłość artysty- Szopen i pani Sand.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

chowy. Nie może już, nawet wobec siebie, kopnąć go wewnętrznie z pogardą, jak to czyniła z każdym innym mężczyzną, i czekać tylko sposobności, znosząc go do czasu zewnętrznie i zachowując pewne decorum, nowych wrażeń. Po pierwsze, urok i majestat duszy Szopena, mimo całą bezprzesądność jej duszy, budzi w niej po raz pierwszy coś nieznanego, coś mistycznego, zagadnienie jakieś, nakaz, odpowiedzialność, poczęcie jakieś pierwsze, pierwszy kiełek w duszy nowy, który ją hamuje i więzi. Po wtóre, czuje, bądź co bądź, wyrzut skryty za otworzenie krwawe choroby Szopena. Po trzecie, rozumie, że musi się jednak liczyć z opinją, i że zerwanie raptowne z Szopenem zwaliłoby w tej opinji całą winę choroby Szopena na jej głowę, szkodząc jej bardzo. Po czwarte, ma już w swej myśli dosyć „egoistycznej miłości“ względem męczyzn; omyliwszy się na wszystkich dotychczasowych próbach, pragnie stanowczo ustatkować swe życie i utrzymywać się już na przyszłość w czystości panieńskiej. Narazie przynajmniej zamiar ten jest szczery.
Z takiemi uczuciami wraca z Szopenem do Nohant. Tam, wkrótce po przybyciu, 18 czerwca 1839 (napis na ścianie pani Sand), robi postanowienie, oznajmiając to, oczywiście, Szopenowi, zamiany siebie z kochanki na matkę Szopena i uczuć swych egoistyczno miłosnych na altruistyczno-miłosne, macierzyńskie. Dla wyobraźni nowa strawa!
I tu występuje najcharakterystyczniejsza strona bezwzględnej, cynicznej niemal w swym egoizmie, natury pani Sand — na szczęście, bez poczucia z jej strony.